…Właściwie niezupełnie wybraliśmy się nad morze, ale do Łeby na pewno. Spotkaliśmy tam ludzi z pasją, a to za każdym razem jest to wyjątkowe przeżycie, warte wyprawy nawet wtedy, kiedy termometr wskazuje -8 stopni Celsjusza. W środę, 8 grudnia 2021, gościliśmy w „Manufakturze Słodyczy” oraz Piekarni „Manufaktura Płotka” w Łebie właśnie.
W grudniowy poranek przenieśliśmy się do krainy… cukrem płynącej, pachnącej arbuzem, cytryną i malinami. Panie z „Manufaktury Słodyczy” pokazały, jak przygotowuje się karmel w różnych smakach i kolorach. Na naszych oczach żółta masa przemieniała się z barwy przypominającej „włosy Arielki”, jak to określiła właścicielka „Manufaktury”, do bieli kojarzącej się bardziej z bożonarodzeniowymi aniołami. Był to jednak dopiero początek „słodkiego czarowania” – reszta należała już do naszych uczniów. Czwarto- i piątoklasiści z przyjemnością wyrabiali z kolorowych wałeczków różne kształty lizaków. Ważnym elementem było też odpowiednie zapakowanie słodyczy.
Drugim miejscem, które odwiedziliśmy tego dnia, była Piekarnia „Manufaktura Płotka”. Świąteczną atmosferę czuć było od wejścia – nie tylko ze względu na zapach świeżego pieczywa. Przyczynił się do tego także wystrój – stary piec piekarniczy robi naprawdę duże wrażenie. Okazało się jednak, że „wrażenie” może być jeszcze większe, wystarczyło przejść do pomieszczenia zapełnionego sprzętem używanym w piekarni kilkadzieścia- i kilkadziesiąt lat temu. Pan Henryk Płotka, właściciel piekarni, pracujący w swoim zawodzie 30 lat, z ogromną pasją opowiadał nam o tym, jak wypiekano chleb dawniej. Prezentował przy tym makutry, żarna, formy do pierników, maszyny do mieszania ciasta. Wszystkich zadziwił stół będący jednocześnie pojemnikiem na zakwas oraz urządzenie do ręcznego wyrobu lodów. Ciekawy był także pojemnik na przyprawy, przypominający szufladkowy kredensik z pokoiku lalek i gofrownica, którą umieszczano na płycie kuchni, po wyjęciu fajerek. Zobaczyliśmy „maszynkę” do prażenia kawy, urządzenia zastępujące dawniej miksery. Mieliśmy też okazję obejrzeć wydaną w języku niemieckim, w 1901 roku, swoistą „Biblię Piekarzy”, zawierającą receptury, a nawet rozkładany, papierowy piec piekarniczy. Ideą pana Henryka jest przekazanie innym, że ważny jest proces tworzenia, nie tylko efekt. Zgromadzone w piekarni maszyny i urządzenia dają wyobrażenie o wysiłku, jaki należało i należy włożyć, aby na stole pojawił się bochenek chleba.
Wizyty w „Manufakturze Słodyczy” i Piekarni „Manufaktura Płotka” pokazały, że pasją można i powinno się dzielić. Zapachy świeżego pieczywa i gorącego karmelu, towarzyszyły nam jeszcze w drodze powrotnej, wywołując przyjemne skojarzenia. …Przecież: coraz bliżej święta ;)
Dorota Halas